środa, 3 listopada 2021

Pink Elephant

 

Pink Elephant

  

Dzień 4.

 

Czy jedne paski pasują do innych pasków? Bo ona zawsze miała na sobie majtki w czarno-białe paski, stanik najczęściej leżał gdzieś obok przysypany piaskiem, a we włosach chustkę w paski kolorowe. Czy to tak wypada, gdy spogląda pod słońce, mruży oczy i bezwstydnie patrzy na wszystkich wokół w różnych paskach? Czy to nie miłe, gdy te paski, jedne czarno-białe, drugie kolorowe, tańczą jak fatamorgana, a ona leży wyciągnięta, wsparta na łokciu i czyta książkę, trochę się rozpływa, a trochę paruje? Tylko paski niewzruszone jak filary stworzenia. W tamto lato dużo czytała na plaży, na przykład o pięknych kobietach więzionych na greckich wyspach przez potężnych magów i dobrze wiedziała, że sama jest potężna, ma władzę nad mężczyznami, zwłaszcza gdy miesza tak na swym ciele różne paski.

            Nazywała się Marina, bo była córką Kapitana. Miała piękną przerwę miedzy zębami na pewno nie na twój język, zadarty pod niebo nos, plecy proste i głowę do góry. Blond włosy rozsypywała jak piasek, leżąc na wznak lub strzelała nimi jak radioaktywnymi promieniami słońca, siedząc nad światem. Choć wyspa nie była mała, to wszyscy ją znali, miejscowi się bali, turyści czcili jak gwiazdę, bardziej niż greckich i włoskich bogów. Bo w istocie czuła się potężna jak ten mag z tamtej grubej powieści.

sobota, 9 stycznia 2021

Bordo 2

 Bordo 2

 

Lazur rozpływa się wokół jak olejek do opalania na ich ciałach. Ten lazur to wiecznie żywa powierzchnia oceanu, ruchliwa i spokojna, postrzępiona masa, milion minifal. Rosną i wyciszają się nawzajem. Ocean cicho migocze tym lazurem, faluje światełkami. Skrzy się w słońcu jak mieszanina tamtego olejku i potu; pachną słodko ich ciała.

Oblizuję się, bo im zazdroszczę.

Czuję słony smak i piasek. Woda to milion małych lusterek. Odbijamy się w nich. Milion małych słońc strzela w naszą stronę z powierzchni tego lazuru, milion małych promieni, milion małych nas, małych mas. Kłują w oczy, odbijają się od kropli na jej brzuchu, łaskoczą, restartują z jego klatki piersiowej, małe rakiety. Strzelają do mnie. Mrużę oczy, chciałbym być takim pociskiem, światłem na ich ciałach, światem równoległym, tuż nad nimi, ruchliwy i spokojny jednocześnie, jak ten lazur.

Oblizuję się, bo im zazdroszczę i chce mi się pić.