Rakiety na olej słonecznikowy
Najbardziej na świecie boję się
wojny, więc gdy wybucha, chcę uciekać. Chcę uciekać daleko, jak najdalej,
najlepiej zbudować rakietę i odlecieć na inną planetę, do innego świata,
wszechświata równoległego, gdzie wszystko jest dobrze, długo i szczęśliwie.
Boję się, że nic już nigdy nie będzie takie samo. Jeden szaleniec zepsuł świat,
upuścił go jak filiżankę. Rozpadła się i nawet jak posklejasz, będzie widać.
Boję się, że ludzie się zmienią, będą wilkami i zającami, a zwierzęta gdzieś
pobiegną. Szaleniec podpalił świat i boję się, że będzie nas gonić, zabijać
rodziców, porywać narzeczone. Boję się, że już nigdy nie pojadę na wakacje do
Włoch albo na Księżyc.
A jak o wszystko się martwię, to nie mogę spać. Postanawiam więc pomóc, zanim ucieknę. Pomagać jak najwięcej, mówię, mogę robić wszystko. Przyjeżdża pierwszy pociąg, smaruję kanapki, drugi milion ludzi, rozdaję koce, a potem trzeci człowiek, któremu ratuję życie. Chciałbym czuć dumę, ale wiem, że jest tylko pustka, wielka i czarna dziura ziejąca za naszą granicą. Ludzie uciekają i w oczach mają swoje miniaturowe czarne dziury, mini-otchłanie, w których się przeglądam, nie mrugam, jestem im winien wszystko, bo nikt nie zasługuje na koniec świata.