niedziela, 26 marca 2023

Diamond beach

 Diamond beach

 

Elfy na Islandii naprawdę wierzą, że ludzie istnieją. Obchodzą nawet specjalne święto, kiedy pod drzwiami swoich domów zostawiają dla nich prezenty, małe kawałki zorzy, które w tajemniczy sposób znikają w nocy. Przynosi to podobno szczęście całej elfiej rodzinie. Potem te małe kawałki zorzy mają spadać na dobrych ludzi w równoległym wszechświecie. Ale to nieprawda. Na dobrych ludzi nic nie spada z nieba. Małe zielone i różowe kryształki spadają tylko na tych, co potrafią się najlepiej bawić, bo kryształki zorzy to podobno dobre narkotyki. Podobno Luna to sprawdziła i za to też kochała ludzi. No i mają też lepsze kluby.

            Była śliczną elfką, miała długie uszy, długie nogi i długi język, gdy całowała, smakowała jak tęcza uwięziona w lodowcu, bo rozpuszcza się w ustach. Lubiła się bawić i kochać, lubiła tańczyć i lubiła ludzi, byli zabawni i poważni naraz, a do tego mieli elektro świecące jak słoneczny wiatr w ciemnych dyskotekach. I tamtego lata w klubach modny był prawdziwy kosmos na językach, w powietrzu i w mózgach. Och, jak Luna uwielbiała lato spędzać na Ziemi.

            Przejść pomiędzy światami można w miejscu, gdzie pojawia się akurat zorza. Popatrz, przecież zorza to jest totalnie portal do równoległego wszechświata. Kolor zorzy zależy od koloru włosów elfa – różowe, zielone albo niebieskie, a zorza tęczowa jest wtedy, kiedy pomiesza się muzykę Lany del Rey z niemieckim elektro, podobno w żyłach zaczyna płynąć brokat, a siniaki na szyi wyglądają jak kolorowe odległe galaktyki i wtedy kilka elfów przechodzi na Ziemię razem.

            A więc w elektrycznym mroku dyskotek ich włosy świecą jak w ultrafiolecie, są miniaturowymi zorzami. W klubach jest kosmos, a te wszystkie elfie dziewczyny to komety na twoim kursie kolizyjnym. W środku jest ciemno, spocone ciała połyskują metalicznie, w oczach odbijają się zorze. Na zewnątrz wciąż i wciąż jest jasno, słońce roztapia i rozpuszcza północ w cichy świt, słońce nie zachodzi i nie wschodzi, trzyma się z boku cały czas, jest zimne jak serce twojej dziewczyny. Islandzkie lato to długie jasne godziny, kiedy mózg wcale nie odpoczywa, kiedy liczysz, że chociaż zmęczone ciała położą się obok siebie i zasną. I to wcale nie jest łatwe tak imprezować, czekając na nieprzychodzący zachód albo wschód. Kiedy ostatnio wyszliście z klubu i było tak jasno, tak cicho, że w uszach elektro mieszało się ze śpiewem ptaków.

            Ale Luna lubi tę porę roku najbardziej. Jest rybą w wodzie, ptakiem w powietrzu, językiem w twoich ustach, potencjałem elektrycznym w twoim mózgu, jest drapieżnikiem, twoim przeznaczeniem, twoje ciało jest jej daniem głównym i deserem. Pochodzi z innego świata i może właśnie dlatego tak cię do niej ciągnie, za te fale grawitacyjne należy się nagroda Nobla. Jej koleżanki też tu są, też krążą i ściągają, obiecują, że przytulą pośrodku pustki kosmosu, zabiorą na inną planetę, bo kochać się z elfem to jak kąpać się w jeziorze skrzącym blaskiem odległych gwiazd.

            Bo Islandia to świat z innej planety. Kosmiczne dziewczyny i kosmiczni chłopcy wylądowali tutaj kiedyś i przenieśli swój kosmiczny świat z daleka. Ludzie byli drudzy, przypłynęli na tych swoich śmiesznych statkach zza siedmiu mórz. Mieli brody, łaskotali w nagie ciała, po winie znali wspólne języki. I w klubach można spotkać tych wikingów do dzisiaj. Luna zna jednego takiego i serio nie może się oprzeć.

            Elfy naprawdę lubią wikingów, bo mają długie brody i nie tylko, duże mięśnie i nie tylko, a ten był do tego wszystkiego całkiem bystry. Był Nowoczesnym Wikingiem. Pierwszy na wyspie zaczął uprawiać egzotyczne owoce, najbardziej lubił mango, żółte i miękkie owoce były jak miniaturowe słońca, według niektórych samemu się po nich świeciło, a wargi smakowały jak lato. On światło też lubił uprawiać jak dobry seks. Wymyślił i skonstruował szklarnie ze specjalnym oświetleniem – założył na Islandii pierwszą farmę światła. Jego rośliny potem cały dzień i całą noc mogły opalać się jak w solarium. Ludzie mówili, że zrobił sztuczne słońce, inni że to sztuczna zorza, niektórzy podejrzewali, że wykorzystuje elfy, które przynoszą mu kawałki kolorowych świateł północy. Potem świetnie się z nimi bawi, tańczy i ma przygody.

            Ale zorza jest przeciwieństwem światła. Elfy twierdzą, że zorza wcale nie świeci, bo zorza wybucha i jest kolorowym pęknięciem wszechświata. Można przez nią przejść, trochę się przy tym pobrudzić, pokolorować i to serio działa jak narkotyk, przyprawia o zawrót głowy, uzależnia. Dlatego elfy nie potrafią sobie odmówić przejść do świata ludzi. Zbierają przy tym kolorowe kryształy na później i najbardziej nie lubią wszystkich tych farm światła, gdzie bystrzy wikingowie uprawiają mango albo inne banany. Nic tak nie szkodzi zorzy jak światło. Światło zakleja kolorowe pęknięcia wszechświatów i zamyka przejścia.

            Luna słyszała, że najwięcej samobójstw ludzie popełniają w czasie trwania dnia polarnego i była pewna, że to dlatego, że zorza znika z horyzontu zdarzeń. Co roku spędzała lato na Islandii i świetnie się bawiła z ludźmi, byli jej drugą używką. Sama też uwielbiała uzależniać ludzi od siebie, ratować ich, dawać im, kusić, zabierać, znowu dawać. Bo pocałować elfa to jak polizać kometę, a złapać za pupę elfa to jak dotknąć gwiazd. Uśmiecha się łagodnie, a potem pokazuje supernovę na języku. I och, potrafiła się bawić, czasem spotykała swoje koleżanki, też miały kolorowe włosy i światełka w oczach, a może kryształki zorzy? Elfy bawią się najlepiej, tańczą najdłużej i śmieją się najgłośniej.

Ale uwaga. Te elfy są mroczne, wytatuowane, nawet jeśli mają kolorowe włosy, to tylko dlatego żeby błyszczeć swoją zajebistością w ciemnej pustce kosmosu, zupełnie jak zorze. Uważaj na nie. Te elfy są dużo mądrzejsze od ludzi, poznały tajemnice wielu wszechświatów i teraz mogą oszukiwać w tę grę, latać i spadać, mieszać alkohole i nie mieć kaca. Pilnuj się, bo skradną ci serce. Te elfy potrafią być dobre i złe, ale nie znoszą wybierać, więc robią wszystko na raz zawsze, jak to w fizyce kwantowej.

Kilka koleżanek Luny zamieszkało na Islandii na stałe, bo lubią, jak ludzie oddają im cześć, naprawdę bardzo lubią, jak ludzie ich wyznają. Bycie boginią to dopiero narkotyk. A ludzie uwielbiają kłopoty i Junga nowoczesne mity. Poza tym bawić się z elfem to jak latać wokół zorzy, chować się za zieloną zasłoną, przykryć się różową kołdrą z nieba, czuć elektryczny dotyk równoległych wszechświatów. A ludziom trzeba wszystko zawsze pokazywać. Dać ogień, zrobić koło, podłączyć do prądu i włączyć zorzę.

Nowoczesny Wiking podłączył swoje szklarnie na farmie światła do jednego z tych wulkanów pod lodowcem. Islandia to w końcu kraina lodu i ognia, człowieka przechodzi dreszcz od gorąca i zimna, języki mieszają się i przeplatają, lawa wybucha, parzy, para napędza turbiny, jest moc i siła jak napięte mięśnie i członki. Elfy są eko i uśmiechają się miło, gdy słyszą, że wykorzystujesz energię z wnętrza ziemi, a warto się starać, bo nie ma nic lepszego, niż nagroda od elfa. Może przyniosą ci trochę zorzy. Nowoczesny Wiking produkuje dodatkowo ze śniegu dietetyczny skyr, puszysty serek i miesza go ze swoim ulubionym owocem. Kraina lodu i ognia, śniegu i słońca, skyru i mango.

Luna jest zachwycona tym egzotycznym połączniem, choć doskonale wie, że to tylko dobra bajera. Łapie się za długie ucho, mruga i uśmiecha się miło do swojego wikinga. Pyta, czy pójdzie z nią na plażę. Och, pokażę pani przypływy i obronię przed morskimi potworami.

A na ich plaży morze wyrzuciło diamenty na brzeg i kłócą się o to, czy są to łzy olbrzymów pogrzebanych pod lodowcem, czy po prostu piękne kawałki kosmosu. Wszyscy jesteśmy kawałkami kosmosu, ale jej wiking twierdzi, że to ona jest akurat najpiękniejszym kawałkiem kosmosu. Luna znowu miło się uśmiecha, och, proszę pana, potem odsłania trochę za dużo, a potem zakrywa, a potem znowu ma minę łobuza. W oddali spienione fale rozbijają się o skały, trzy wielkie czarne członki wystające z morza. Według niektórych to trolle zastygłe w lawie.

Wulkany wybuchają regularnie, a erupcja brzmi jak erekcja, podobno twój wulkan wybuchnie lada chwila, ile wytrzymasz, mój wielki wikingu. Diamenty na naszej plaży błyszczą światłem niezachodzącego słońca, uwięziły wodę sprzed kilku tysięcy lat, są zimne jak moje serce, są cieplejsze niż lody o których marzysz. Piasek jest czarny i noc jasna, to zupełnie jak nasze dusze. Myślimy, że to takie romantyczne, kochać się na plaży pełnej diamentów z lodu, gdy dochodzimy, topniejemy, rozpływamy się w lepką rozkosz i słodki jęk, olejek do opalania, słyszysz szum fal, słoneczny śmiech, widzisz latające delfiny. Luna tłumaczy, że w tym drugim świecie potrafią fruwać i też bawią się z elfami. I ten wiking wtedy zakochuje w tamtej elfce, właśnie wtedy kiedy dotyka kosmosu, kiedy już sam nie jest pewien, co jest na serio, kto pływa, a kto lata wokół zorzy.

Luna wita się z delfinami, łobuzują. Przypływa też wieloryb i on jest nostalgiczny, gdy się odzywa, wiesz już, jak brzmi melancholia. Też potrafi latać i za chwilę widzicie, jak znika za horyzontem, majestatycznie macha płetwami i ogonem, wygląda jak król zwierząt, z daleka płynie smutna pieśń jak fale morza czasoprzestrzeni, gdy tak siedzicie na tej czarnej plaży z wielkimi lodowymi diamentami. Wiking czuje, że to jest wielkie i nieśmiertelne, klęka, prosi o rękę swoją elfkę. Luna znowu się uśmiecha, ale się nie śmieje, mówi, że wcale mu nie wierzy, że to na zawsze. Elfy lubią ludzi, ale im nie wierzą. A poza tym kończy się lato.

Luna nie zamierza spędzić zimy na Islandii. Gdy pojawiają się pierwsze zorze, wędruje czarnymi plażami w żółtej kurtce i prosi o kosmiczną podwózkę do domu, jak w amerykańskich filmach. Każda zabawa się kiedyś kończy, a w równoległym wszechświecie elfów ma swoje obowiązki i swoje imprezy. Ludzie, było fajnie, widzimy się za rok.

Ale jej wiking naprawdę ma złamane serce. Leczy się w ciepłych źródłach, lubią go tam podglądać, jak podobno nago chodzi po śniegu, wielkie mięśnie parują, wszystkie napięte i twarde, nagrzane wspomnieniem lata unoszą się prawie jak mgła. A może to on swoim ciałem ogrzewa górskie strumienie. Pewnej elfce najbardziej jednak podoba się jego nagie ciało na tle zorzy. Zimą noc się nie kończy i to wcale nie jest takie depresyjne, zostań ze mną w łóżku do rana. Gdzieś na lodowcu on ma szerokie plecy, napięte członki, ona jest drobna i magiczna, ma włosy w kolorze różowej zorzy, różowe ma też policzki, kiedy mocno ją przytula od środka. A potem zabiera do domu, na śniadanie i resztę życia.

A więc Luna wraca za rok. Trochę nie wierzy, że przyjaciółka ukradła jej chłopaka, a trochę tak czuła, tam daleko, w innym świecie. Lubi się bawić i lubi zaszaleć, jest zimna jak lód, gdy przechodzi cię dreszcz i drażni sutki, a jej zemsta jest gorąca jak ogień w ustach, gdy oblizuje wargi i piękne ciała, choćby niebieskie. Niebieskie jest niebo nad Islandią latem, kiedy słońce nie zachodzi, widzisz latające wieloryby, olbrzymy niosące wendettę.

Luna prosi o pomoc, dosiada latającego wieloryba i porywa już-nie-swojego wikinga z domu na farmie światła. Ten na początku myśli, że będzie fajna przygoda. Nawet nie podejrzewa, że elfów trzeba się bać, zwłaszcza kiedy są złe. Podniebna wycieczka, można podziwiać widoki, fiordy, zielone wzgórza, konie w galopie. Lecą nad wulkan, jest wielki, ziejący wnętrzem ziemi, przeszłością i przyszłością, innym światem, wszechświatem równoległym, skarbie, jesteś gorąca. Wtedy Luna wrzuca go do środka i spokojnie patrzy, jak robi się cały czerwony, jak łuna nad szklarnią.

Elfy, kiedy są złe, wrzucają swoich chłopaków do wulkanów. Te wulkany potem wybuchają, bo erupcja brzmi jak erekcja, wyrzucają kawałki lawy, czasem taki chłopak zastygnie na plaży w formie czarnego trolla. Z mniejszych kawałków lawy natomiast wykluwają się latem maskonury, ptaki z dziobem czerwonym jak wulkan albo mała erekcja twojego chłopaka. Luna nie przejmuje się, że wiking zostawia dzieci, bo sobie poradzą. Dzieci elfów i ludzi zostają najpiękniejszymi artystami – muzykami, pisarzami lub poetami, fizykami kwantowymi.

Luna natomiast ma jeszcze całe lato przed sobą i zamierza się świetnie bawić. Dzień na Islandii się nie kończy, nie jest za ciepło, a niektórzy ludzie naprawdę wierzą w elfy. Dają im nawet czasem prezenty. Kiedy pojawią się pierwsze zorze, znowu wróci do domu, poszuka na czarnych plażach kolorowych pęknięć kosmosu. I proszę uważać, bo elfy mają słabość do żółtych kurtek. Kiedy chcą wrócić do domu, wędrują po tych czarnych plażach Islandii i szukają ludzi w tych żółtych kurtkach. Taki człowiek zostaje potem na zawsze zupełnie nową częścią kosmosu, niektórzy mówią, że kolorowym światłem o północy, jak w skandynawskich kryminałach. Bo elf tylko w żółtej kurtce może wrócić do domu.

 

Michał Erazmus