wtorek, 4 czerwca 2019

Akwarium 1


Akwarium 1

Słońce roztopiło się jak kredki świecowe i rozlało po bloku z naprzeciwka. Światło kapie jak polewa po cieście, pomału, leniwie. Z uporem pokrywa całą powierzchnię twardego ciasta budynku. Ciasto było stare, czerstwe i suche, chrupało, gdyby je ugryźć. Polewa nie lśni, matowieje, po cichu ogrzewa, zmiękcza ciasto. Jest jak guma, gdyby zanurzyć w niej palce, dłoń, rękę. Gdyby zamieszać, kawałki czasoprzestrzeni grzęzną w środki jak rodzynki w serniku. Pod spodem wszystko żyje za bardzo. Ludzie w bloku z naprzeciwka pachną jak sfermentowany sok z winogron. Światło jak wino albo krew rozlało się po całej powierzchni budynku. Jest lato, może już jesień, a światło na koniec dnia klei się do bloków, wieżowców, ulic. Do wszystkich.
            Erazma stoi na balkonie jak co wieczór i karmi rybki.