wtorek, 5 kwietnia 2016

Odcinek 3

Piątek, czyli drugie śniadanie Everetta i Botticellego

Jeśli wszechświat jest kosmicznym chlebem pokrojonym na równoległe kromki, ktoś kiedyś musiał go upiec i pokroić. Bóg mógł być kobietą, bo upiekł i pokroił świat w kuchni, podzieliła go jak boże ciało. Hugh Everett III twierdził, że wszechświat jest nieskończenie wielkim drzewem, które cały czas się rozgałęzia. Za każdym razem, gdy stajemy przed jakimś wyborem, wszechświat rozgałęzia się na tyle dróg, ile jest możliwości. Zawsze wybieramy wszystko. A więc wszechświat jest drzewem poznania dobra i zła, wyrasta z Edenu, a u jego stóp stoi Adam z Ewą i głowią się, jaką decyzję podjąć.
W istocie jest to trud bezcelowy, człowiek nigdy nie podejmuje decyzji, bo wybór nie zależy od niego. Wszystko dzieje się zawsze, człowiek równocześnie wchodzi na różne gałęzie w różnych częściach wszechświata. Jedyną rzeczą, na którą ma wpływ, jest to, czy dojdzie do wyboru. Jeśli chce czegoś uniknąć, nie wolno mu sobie tego nawet wyobrazić. Jeśli coś się może zdarzyć, na pewno się wydarzy, to kosmiczne prawo Murphy’ego. Obok Adama i Ewy wije się wąż, bestia, która też się rozgałęzia i ma nieskończoną ilość głów. Wielogłowy smok kusi przy każdym rozgałęzieniu, dając pozór wyboru.
Nie wiadomo, jaki owoc rósł na drzewie poznania dobra i zła. Nie można mieć pewności, że było to jabłko, na przykład antonówka z polskich sadów. Mógł to być granat, który wybucha w ustach albo na przedmieściach miast w smutnych, dalekich krajach. A może na drzewie poznania dobra i zła rosły owoce morza. Owocem morza była również Wenus, która zrodziła się z morskiej piany. Też była soczysta i każdy chciał ją mieć i zjeść.
Wąż jest kwantowy, drga jak sueprstruna. Kłamie, kusząc Ewę. Kłamie za każdym razem, dając wybór. Nie ma wyboru, są tylko rozgałęzienia. Mieć owoc i zjeść owoc to żaden problem, bo dobro i zło są równoległe, leżą na sobie jak Adam i Ewa.

sobota, 2 kwietnia 2016

Odcinek 2

Niedziela, czyli drugie śniadanie Euklidesa

Jeśli stało się już wszystko, nie stanie się nic. Jeśli wszechświat to kosmiczny chleb składający się z nieskończonej ilości równoległych kromek, to wszystko dzieje się zawsze. Człowiek nie potrafi przeskoczyć z kanapki na kanapkę, ale dusza już tak.
Czasem we wszechświecie pojawia się czarna dziura i nikt nie potrafi się jej oprzeć, gdy kogoś wciągnie, nie ma ratunku, nawet światło nie potrafi uciec z jej wnętrza. Na granicy czarnej dziury i reszty świata znajduje się horyzont zdarzeń. Jest małym wałeczkiem, płotem pilnującym, by nic nie uciekło. Czasem rozszerza się jak fala, fala czasem zamienia się w tsunami. Udowodniono, że od takich zdarzeń falować może cała materia czasoprzestrzeni, kosmos trzęsie się wtedy jak galareta, a fale roznoszą się po wszystkich kanapkach.
Kiedy ciasto wszechświata faluje, kromki mogą się do siebie zbliżać, wtedy człowiek widzi, co dzieje się na sąsiedniej kanapce. Proszę pomachać, nie robić zdjęć, nie dotykać. Można za to zapytać siebie samego stamtąd: hej, co słychać? Warto się przyjrzeć wtedy, czy jest ci lepiej niż tobie. Człowiek nie powinien więc martwić się swoimi wyborami. Można się też poczuć mniej samotnym, ale trzeba pamiętać, że na ramieniu siedzi dusza, może się wyciągnąć i przeskoczyć.
Dusza biegnie przez kosmos, chodzi po wszystkich kromkach i wszystkim się zajmuje. Kiedy człowiek podejmuje jakąś decyzję, w równoległym wszechświecie podejmuje decyzję odwrotną. Wszystko dzieje się zawsze. Człowiek więc nie musi się martwić tym, czy podejmie właściwą decyzję, bo dusza i tak zawsze wybierze wszystko. Wchodzimy do tramwaju albo dziewczyny wszystkimi drzwiami jednocześnie i interferujemy ze sobą po drugiej stronie. Jemy i mamy ciastko. Nie ma dobrych i złych wyborów, dobro i zło są równoległe, leżą na sobie.
Według Euklidesa światy równoległe to smutne światy, bo nie mogą się spotkać i przeciąć jak proste prostopadłe. Kanapki Euklidesa na wszelki wypadek zawsze były prostopadłe.