środa, 30 kwietnia 2025

Neon Mango Sticky Rice Buddha 2

***

             Demony zostały całą noc w klubie, w końcu jutro znów ciężki dzień. A ona rano zabrała mnie do tych wszystkich świątyń, żeby pokazać, jak te same demony grzecznie stoją z kamienia i pilnują. Nie śpią, złowieszczą łypią na turystów. Potem cały dzień jeździmy na skuterze i wdychamy wilgotne spaliny. Obejmowała mnie od tyłu, zamykała oczy, nuciła jakąś mantrę. Medytowała nawet na skuterze. W wiecznych korkach Bangkoku przeciskałem się jak prawdziwa rakieta.

Tropikalne spaliny mieszały się z jej słodkim oddechem i czułem jej słodką skórę jak te wszystkie szaliki z kaszmiru, jedwabiu albo jaśminu, chciałem się nią słodko owinąć. Zawsze zakładała kask i znowu miała ten złoty makijaż, na policzkach złoty pyłek. Gubiła złote gwiazdki, kiedy mijaliśmy głośno kolorowe tuk-tuki. Chyba miałem szczęście.

Wieczorem siedzieliśmy na tych ich wysokich krawężnikach i jedliśmy słodki ryż z mango, uśmiechała się i oczywiście że musiała mieć długie nogi. Beton parował wilgocią dusz przechodniów. Wysokie krawężniki są po to, żeby duchy nie spacerowały po mieście. Przecież wszyscy wiedzą, że duchy nie potrafią skakać. Można im za to podkładać nogi, zwłaszcza takie nogi.

            Miała więc długie nogi, a ja nie mogłem oderwać wzroku, siedzieliśmy na wysokim krawężniku, zapadał zmrok. Ludzie biegali we wszystkie strony, nikt nie chodził, ale ona uśmiechała się do nich szeroko. Nad głowami przemykały podniebne brudne pociągi i małpy z cichym pomrukiem. Czaiły się, błyskały zębami, kradły turystom telefony i aparaty. Śmiała się, grzeczne małpki, mówiła, nie wolno robić zdjęć. Jakiś Europejczyk usiadł obok nas i zapłakał. Nie rób zdjęć, objęła go czule, poczęstowała mango i powiedziała, żeby się rozejrzał. Jesteśmy tymi wszystkimi smakami, kolorami, zapachami, mięśniami, ustami, pupą, włoskami, skórąpiersiąnogą, czujesz, jak smakujesz. Pocałowała go, spróbowała, a potem poczęstowała go nami. Nie rób zdjęć, czuj. Zdjęcia zapominają. Czujesz? Jeszcze go polizała na koniec, poklepała po policzku i puściła, wypuściła. Uciekł, a armia małp dalej urządzała polowanie na turystów, w mieście zapanował terror.

I zatrudniliśmy te małpy. Cały dzień z nimi jeździmy. A potem zakładamy z demonami firmę organizującą wycieczki dla turystów. Obiecujemy przygody, raj, wszystko. Najpierw małpy zabierają im telefony, potem my zabieramy ich do jakiejś świątyni, najlepiej o zachodzie słońca, żeby zabrać im dusze, bo wtedy pilnujące demony ożywają z kamienia.

A więc demony zjedzą tych wszystkich niepotrzebnych turystów, miliony ludzi z całego świata, dziękujemy za uwagę i skorzystanie z naszych usług. I to nie jest tak, że mamy złe intencje, wszystkim obiecujemy nirwanę, przebudzenie, chcemy dobrze, uratować świat.

Więc pamiętaj następnym razem.

Kiedy będziesz gdzieś coś zwiedzać.

Jest was za dużo i nas jest dużo. Nie zwiedzaj, bo demony patrzą.

A więc pamiętaj następnym razem.

Kiedy jakiś kamienny posąg będzie nieruchomo stał przy jakiejś bramie, jakiś gargulec na ścianie, kurek na dachu. Będą cię obserwować, gapić się, pilnować, polować.

Po zachodzie słońca wstaną i cię zjedzą.

Nie zwiedzaj, uciekaj, wracaj, skąd przyszedłeś.

Nie zwiedzaj, podróżuj, odkrywaj.

Jeśli życie jest podróżą, zostaw hotel i basen, chodź popływać w morzu. W morzu dusz z demonami. Jeśli życie jest podróżą, a ty jesteś turystą, z każdym zdjęciem komuś pęka dusza i wnętrze wylewa się do morza, chodź popływać. Jeśli życie jest podróżą, a ty kochasz się z tubylcami, wszystkie demony podglądają spod poduszki. Wysyłasz pocztówki, pryskasz się sprejem na komary, jedziesz dalej i dalej zwiedzasz, patrzysz w górę, na karuzeli kręcisz się w kółko. A demony szczerzą zęby, wyciągają rękę, może chcą pomóc, wyrwać cię z zaklętego kręgu, jak to mówią, wysadzić z karuzeli istnień, wędrówki dusz. Wędrówki komarów. Chodź, stań z boku, obudź się.

Rzucasz więc pracę, pakujesz plecak, robisz sobie tatuaż kosmosu na ręce i jedziesz dalej. Stoisz na brzegu, na jakiejś górze, skaczesz. A potem uśmiechasz się, patrzysz w otchłań, ma oczy nirwany, szczerzysz się do tego demona i mówisz, powiedz Buddha, zróbmy sobie selfie w neonowej aureoli.

A więc to bajka o turyście, demonie i Buddzie. Turysta chodzi w kółko i robi zdjęcia. Demon próbuje go złapać. Buddha w pozycji lotosu unosi się nad ziemią i się uśmiecha. A kiedy turysta robi sobie z nim selfie, Buddha pokazuje język, nie boi się, bo nie wierzy w piekło. Demony mają obowiązki, uciekły z biura, są obowiązkami, nie śpią, dyszą ciężko, wiecznie za plecami. Gonią turystę. Turysta ma w kieszeni wszystkie swoje rzeczy, pilnuje, ogląda się za siebie, boi się, że demon go okradnie. Prosi więc Buddę, żeby nauczył go latać. Ale ten tylko się uśmiecha. Demon odpowiada, że musi mu najpierw zapłacić, bo turyści płacą. Nie płacą za to podróżnicy, ale żeby latać, trzeba skończyć podróż. I kiedyś na pewno jakiś turysta zostanie nowym Buddhą, rozwiążę tę zagadkę i pokona demona. I może żyje się tylko raz, ale to gra w nieskończoność.

Bo ludzi jest strasznie dużo, turyści we wszystkich tych turystycznych atrakcjach robią te wszystkie straszne turystyczne rzeczy. Uciekaj. Zdjęcia, restauracje, pijąjedzą, dotykają, lepią się, są jedną masą, ludzkimciastemmięsem, demony się cieszą najedzone, uważaj następnym razem. Ucieknijmy razem.

            A więc kiedy już uratujemy Bangkok, ruszamy dalej, można przecież jeszcze uratować świat. Zostawiamy miasto, jedziemy nad morze, poproszę jeszcze więcej, więcej palm, piasku, fal, turystów.


...CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz